MOJA HISTORIA

Niezauważane znaki

Po minięciu przepięknej miejscowości Villafranca del Bierzo wspinaliśmy się z Georgem, moim równolatkiem ze Szwajcarii, na Alto Pardela. Inni pielgrzymi zdecydowali się na marsz wzdłuż leżącej w dolinie autostrady. My wybraliśmy trudniejszą oraz jednocześnie piękniejszą widokowo trasę przez wzgórza i lasy kasztanowe. Po kilkuset metrach ostrej wspinaczki rozdzieliliśmy się, Georg poszedł przodem, ja zostałem kilkaset metrów za nim. Często tak robiliśmy, gdy chcieliśmy mieć czas tylko dla siebie, na wędrówkę w ciszy. Wspinałem się dalej w górę i przyszły do mnie pytania, po co to Camino, po co ta wędrówka, jaki ma ukryty sens?

I nagle, „olśnienie”: wędruję do Santiago de Compostela z plecakiem na plecach, żeby pokonać swoje ego. W Santiago, za około 10 dni, zacznę nowe życie. Poczułem niesamowity przypływ energii, wpadłem wręcz w euforię, jakiś stan uniesienia. Georg był w zasięgu wzorku, zacząłem do niego radośnie krzyczeć i machać rękami.

W hotelu przy kolacji opowiedziałem mu, co się wydarzyło. Popatrzył się na mnie i zaczął się śmiać. Na moje pytanie, co go tak rozbawiło, odpowiedział tak: po pierwsze, być może pokonasz swoje ego, ale pewnie potrzebujesz na to kilkuset lat. Po drugie, gdyby faktycznie twoje ego umarło w Santiago, to w zasadzie twoje dalsze życie nie ma sensu, nic więcej ważnego nie możesz już osiągnąć. 

Po chwili ciszy, obaj wybuchnęliśmy radosnym śmiechem. Georg miał oczywiście rację. Przez głowę przeszła mi myśl, że nie chcę umierać już teraz, że to za szybko. Ucieszyłem się, że ta wędrówka to pewien etap, a nie koniec…

Po jakimś czasie przy stoliku obok usiadł mężczyzna. Myślę, że był w podobnym do nas wieku, zamówił jedzenie. Wydawał się nieobecny. Okazało się, że jest Francuzem i Georg zaczął z nim rozmawiać po francusku. Rozumiałem pojedyncze słowa. Po tym jak nieznajomy Francuz skończył jeść i wyszedł z restauracji, Georg streścił mi przebieg rozmowy. 

Otóż okazało się, że Francuz jest w drodze od dłuższego czasu, towarzyszy mu brat czekający przed hotelem, to jest jego pierwszy posiłek od wielu dni i jednocześnie ostatnia kolacja. Dosłownie ostatnia, ponieważ celem jego wędrówki jest śmierć z wyczerpania. Nie chce dłużej żyć, bo uważa, że świat oszalał, zmierza ku końcowi, a pandemia tylko przyśpieszyła jego nadejście. Historia wydała mi się nieprawdopodobna. Pomyślałem, że to wariat. Chwilę po jego wyjściu, na zewnątrz hotelu powstało zamieszanie. Poczułem absurdalny lęk, że oto ten Francuz, po spożyciu ostatniej kolacji, wyciągnie z ukrycia karabin maszynowy i tu i teraz zakończy życie swoje i nasze w strzelaninie, masakrze, o jakich czasami czytamy w relacjach ze Stanów Zjednoczonych. Chyba myśl o śmierci z rozmowy z Georgem była cały czas obecna w mojej głowie…

Nic takiego oczywiście nie nastąpiło, nie było żadnej masakry. Nie spotkaliśmy więcej Francuza na naszym szlaku i szybko zapomniałem o tej sytuacji. Nigdy więcej o nim nie myślałem i nie zastanawiałem się, jak zakończyła się ta historia dla niego. Aż do niedawna. Rozmawiałem ze znajomą, opowiedziałem jej, jak doznałem „olśnienia” na Camino i wtedy wróciła do mnie sytuacja z Francuzem. I pomyślałem, po raz pierwszy, że spotkanie z nim – tego dnia, kiedy ja myślałem o symbolicznej śmierci ego, a on jadł ostatni posiłek na drodze do fizycznego unicestwienia – nie było przypadkowe. 

Takie spotkania mają znaczenie, są jak znaki, jeśli potrafimy je zauważyć i odczytać. Wtedy nie zauważyłem tego znaku, to ja byłem nieobecny w tej restauracji. Intuicja podpowiada mi, że jest w tej historii ukryta wiadomość dla mnie. Ale widocznie nie jestem jeszcze gotowy na to, żeby ją odczytać…

A Ty, jakie znaki zauważasz w Twoim życiu?

Może Cię zainteresuje…

Droga akwarele

ZAPROSZENIE OD ŻYCIA | Jedną z pierwszych książek, jakie przeczytałem w temacie poszukiwania sensu życia, była książka Victora Frankla „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Według Frankla, to nie ogólny sens życia ma znaczenie, tylko ten specyficzny dla konkretnego człowieka w określonym czasie. 

Zimowy pejzaż

SZKLANY SUFIT | Zajrzałem do Wikipedii i „szklany sufit” jest tam zdefiniowany jako „niewidzialna bariera utrudniająca kobietom, a także mniejszościom […] dojście do wysokich pozycji w biznesie czy w polityce”.                                                                            

Wierzby wezwanie duszy

WEZWANIE DUSZY | Pracowaliśmy razem od kilku miesięcy. R zwróciła się do mnie o pomoc. Miała poczucie, że praca przestała ją cieszyć. Nie potrafiła sobie sama odpowiedzieć na pytanie o cel w życiu i jednocześnie czuła, że nie realizuje tego celu w pracy.

© 2022, Piotr Macieja. All rights reserved.